sobota, 9 stycznia 2016

Rozdział 1

   Radom. Udało się. Z satysfakcją rozejrzałam bo nieco zaniedbanym dworcu, z radością wdychając miejskie powietrze. W końcu czułam wolność. Udało mi się oderwać od przeszłości. Nie mogłam wytrzymać i parsknęłam śmiechem. Po kilku sekundach mój rechot było słychać w obrębie kilkunastu metrów. Przechodzący ludzie patrzyli na mnie jak na obłąkaną. Dużo się nie pomylili. Jednak nikt nie mógł zrozumieć mojej radości wynikającej z pokonania tych, którzy tak bardzo chcieli mnie zmienić. Przechytrzyłam ich, to ja okazałam się lepsza, to był dzień mojego triumfu. Chwyciłam za ramię od torby i ocierając pojedynczą łezkę z kącika oka, oddaliłam się ze stacji.
   Było dosyć późno.Wieczór powoli dawał o sobie znać. Nie za bardzo wiedziałam dokąd powinnam się udać. Potrzebowałam planu. Miałam sporo gotówki, ale zdawałam sobie sprawę z tego jak szybko może się ona rozejść.
Z nałożonym kapturem na głowę, spacerowałam po mieście, starając zapamiętać najbardziej charakterystyczne punkty. Cieszyłam się ze świeżo odzyskanej wolności. Nikt mnie tutaj nie znał. Mogłam być kim tylko chciałam. Wreszcie ludzie mogli mnie poznać od strony, którą ja chcę, a nie od strony, której rodzina chciałaby mnie pokazać.
  Zostawiłam torbę w jakimś depozycie i postanowiłam pójść do klubu. Mój wybór nie mógł paść na pierwszy lepszy, ale na ten, w którym miałam pewność, że spotkam towarzystwo mi podobne. Musiałam zniszczyć krok po kroku wszystko to nad czym zmuszano mnie pracować na odwyku. A następnym etapem zaraz po "uświadomieniu sobie problemu" było przekonanie, że trzeba oderwać się od starego środowiska, które wpędzało w nałóg. Jakbym chciała się z nimi widywać... Nie rozumieli, że ja potrzebowałam tego typu ludzi. Miałam pewne opory przed wejściem do budynku, w którym wiedziałam kogo zastanę i kiedy sobie uświadomiłam, że się waham, domyśliłam się, że pomimo mojej wrogości terapia dawała o sobie znać. Dlatego szybko weszłam do klubu, kierując się od razu do baru.
- Czystą poproszę- zażądałam na wstępie. Rozejrzałam się wokół, przypatrując tańczącym ludziom. O tak, zdecydowanie tego szukałam. Uśmiechnęłam się lekko i wzięłam do ręki kieliszek podany przez barmana. Przybliżyłam go do ust i przechyliłam. Bardzo powoli przełknęłam zimną ciecz, skupiając się na jej zapomnianym smaku. Pierwsze uczucie- sama, nieszkodliwa słodycz, następnie- gorzki, wykręcający twarz smak. Potrzebowałam jeszcze kilku kolejek, żeby czuć się swobodnie. Potem pozostało mi tylko czekać, aż koleś z najdalszego kąta podejdzie do mnie zagadać. Dlatego wybrałam miejsce przy samy barze. To tutaj wyłapywało się klientów. Przyglądało tym, którzy siedzą samotnie najdłużej, a następnie rozpoczynało rozmowę. Nie myliłam się. Kątek oka dostrzegłam jak przybliża się do mnie, a później zajmuje miejsce obok.
- Barman! Dwie kolejki! Dla mnie i tej śliczności- puścił do mnie oczko.- Co tutaj tak siedzisz sama?
- Życie- odpowiedziałam krótko, patrząc mu w tęczówki. Tak, to jego szukałam.
- Zabawa chyba nie za bardzo ci się podoba skoro tylko sobie popijasz- oświadczył. Machnęłam do niego ręką, żeby się nachylił.
- Tobie też skoro musiałeś wziąć- oznajmiłam, odsuwając się lekko. Popatrzył na mnie zszokowany.
- Skąd wiesz?
- Znam się na tym. Myślisz, że po co tu siedzę?- spytałam. Dobrze, że nie próbował zaprzeczać. Pokiwał ze śmiechem głową.
- Przy toaletach czeka z towarem mój człowiek. Powiedz, że jesteś od Markusa, a sprzeda ci działkę- powiedział cicho do mojego ucha. Nie potrzebowałam dalszych wskazówek. Zeskoczyłam z krzesła i podreptałam we wskazanym mi kierunku. Od razu wiedziałam, który to. Podeszłam do niego i wypowiedziałam nakazaną mi frazę. Szybko załatwiłam interes i weszłam do damskiej łazienki, zamykając się w kabinie. Chciałam się zmusić do zażycia narkotyku, ale nie potrafiłam. Ilekroć miałam zatruć swój organizm, wszystkie komórki mojego ciała się przeciwko temu buntowały. Moja głowa stała się moim wrogiem. Zdawałam sobie sprawę, że to wszystko wina odwyku. Dlatego musiałam wrócić do ćpania, bo oni tego nie chcieli. Zaczęłam płakać, nie mogąc się przemóc, ale koniec końców pokonałam swoje obawy. Po kilku minutach od zażycia poczułam jego boskie działanie. W połączeniu z alkoholem czułam się nieziemsko. Wyszłam z toalety już bardziej odważna. Przy barze w dalszym ciągu czekał na mnie Markus.
- Od razu lepiej- stwierdziłam.
- Skoro tak, to chodźmy zatańczyć- zaproponował, a raczej zarządził, bo chwycił mnie za rękę i pociągnął za sobą na parkiet. Nie było miejsca na wstyd. Jego ręce po kilkunastu sekundach już znajdowały się praktycznie wszędzie. Mimo mojego upojenia, w pierwszej chwili chciałam go odepchnąć, ale wmawiałam sobie, że są to bariery wybudowane przez terapeutów, więc wniosek był prosty- trzeba je było zniszczyć. W tamtej chwili byłam niewiele lepsza od taniej dziwki, która pozwala robić ze sobą wszystko, czego zapragnie mężczyzna. Dlatego nie odmówiłam, gdy po kilku piosenkach nowo poznany chłopak zaproponował żebyśmy poszli do niego.

Miesiąc później...
   Kolejny bezsensowny ranek w moim wykonaniu, który praktycznie rzecz biorąc zaczynał się w południe. Podreptałam do kuchni, aby napić się wody i wziąć tabletkę przeciwbólową. Rozejrzałam się po starej, zapyziałej, brudnej kawalerce z niesmakiem. Wszędzie walały się puste butelki po alkoholu, niedopałki papierosów. Zawsze żyłam w nienagannej czystości. Kiedy ja nie zrobiłam porządku, robiła go za mnie sprzątaczka wynajęta prze rodziców. Postanowiłam zniszczyć i to przyzwyczajenie w czym pomagało mieszkanie Markusa. Nie mam pojęcia jak mogłam nazwać naszą relację. Był to pewnego rodzaju związek bez żadnego uczucia. Inni nazwaliby to przyjaźnią z korzyściami, tyle, że my nie byliśmy w najmniejszym stopniu przyjaciółmi. Jednak dałam się porwać jemu wpływowi. Robiłam to co chciał, poniekąd dlatego, że nie miałam dokąd pójść, a wszystkie pieniądze straciłam.
- Tośka!- usłyszałam z korytarza.- Masz robotę dzisiaj- oznajmił.- Za godzinę, za barem w jakiejś knajpie. Płacą całkiem nieźle, a kasa nam się przyda- wytłumaczył krótko. Tutaj miał święta rację. W lodówce było tylko światło, a żołądek skręcał się z głodu.  Czy naprawdę chciałam, aż ta bardzo zniszczyć sobie życie?
To było dziecinne z mojej strony. Karać rodzinę kosztem własnej osoby. Czasami bardzo żałowałam, że spotkałam Markusa wtedy w klubie. Rozwiązał część moich problemów, a w ich miejsce pojawiło się tysiące nowych. Jednak, gdy przyszło mi żałować robiłam cokolwiek, by zniszczyć się jeszcze bardziej, to był mój mechanizm obronny.
Pokornie, a zarazem posłusznie ubrałam się i wyszłam z mieszkania, opuszczając najbardziej zrujnowaną dzielnicę w Radomiu. Szybko dotarłam pod wskazany mi adres i niemal natychmiast zabrałam się do pracy. Za ladą stałam przez kilkanaście godzin. Po otrzymanym wynagrodzeniu, zmęczona wróciłam do mieszkania. W drzwiach minęłam się z jakąś uśmiechniętą od ucha do ucha dziewczyną. Parsknęłam śmiechem i weszłam do środka.
- Znowu wykorzystałeś okazję, że mnie nie ma i musiałeś przeruchać następną zdzirę?- spytałam znudzona.
- Widziały gały co brały. Co ty myślisz, że jesteś jakaś wyjątkowa?- zaśmiał się.- Nie podoba ci się to nara, ale oboje wiemy, że nie masz gdzie pójść.
- Mam takie same prawa jak ty- warknęłam i ponownie ruszyłam w kierunku wyjścia. Jeśli on mógł spać z kim popadnie to ja również. Wściekła jak osa poszłam do centrum miasta. Nie patrzyłam dokąd idę. Weszłam na oślep do pierwszego lepszego klubu. Usiadłam przy barze i zaczęłam przepijać wszystko co tego dnia zarobiłam. W stanie lekkiego oszołomienia ruszyłam na parkiet i zaczęłam tańczyć. Przygody na jedną noc? Tylko w klubach. W dzikim tłumie ujrzałam zbliżającego się do mnie blondyna. Bez zbędnych słów zaczęliśmy bawić się razem. Owszem dotykał mnie, ale w żaden wulgarny sposób, nie tak jak Markus gwałtownie. To były zaledwie delikatne muśnięcia, ale wystarczająco silne, aby zaszła interakcja. Od nieśmiałego dotykania, przeszło do pocałunków, nawet nie pamiętałam, kiedy byliśmy w drodze do niego do domu.

***
Czy u mnie kiedykolwiek było normalnie?

7 komentarzy:

  1. Matko i córko i wgl :D
    Zostaję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bosz... co się musiało dziać w życiu tej kobiety, że sama się praktycznie zmuszała do ćpania, chociaż tego nie chciała. Nigdy nie ćpałam i nie wiem jak to jest, ale kurde widać, że dziewczyna psychicznie jest na dnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. ja pierdykam, jestem czytam i kuwa dobre
    ale Ty, dragi i alko? nowość ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebiste *.*
    Szkoda, że upadła tak nisko, ale może Artur pomoże się jej jakoś podnieść,bo coś czuję, że na jednym spotkaniu się nie skończy :)
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Tośka spada na dno.
    Myślałam, że może jej rozsądek dojdzie do głosu i przynajmniej po części uda jej się stanąć na nogi. Ale z jej nastawieniem nie ma na to co liczyć. Próbuje ukarać rodziców niszcząc siebie? Oni tego nawet nie wiedzą. A ona coraz szybciej spada.
    Mam nadzieję, że Artur uświadomi jej parę rzeczy. Nie wierzę, że Tośka mogłaby być jeszcze aniołkiem, ale nie musi nim być.
    Pozdrawiam! ;*
    serca-dekalog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń