sobota, 5 marca 2016

Rozdział 9

- Otwieraj- zażądałam. Modliłam się w duchu, żeby to nie było jego dziecko. Mogło być każdego innego. Ale nie siatkarza i to nie takiego, który gra w reprezentacji. - I co?- ponagliłam go.
- Czekaj nie wiem gdzie to pisze...
- Nie, ja nie dam rady-stwierdziłam i wybiegłam z mieszkania.
- Tośka! No kurwa!- usłyszałam jeszcze. Nie zachowywałam się dorośle i odpowiedzialnie. Powinnam była tam zostać i wysłuchać "wyroku", ale tym wszystkim rządziły zbyt silne emocje, które przejęły kontrolę nad zachowaniem. Nie byłam w stanie stawić czoła sytuacji. Ważyły się moje losy. Miałam być wolna, a tymczasem wszystko prowadziło do tego, aby świat na nowo sobie o mnie przypomniał. Nie mogłam do tego dopuścić. Będąc już na zewnątrz budynku, rozglądnęłam się po osiedlu, czując, że ten świat jest dla mnie jednocześnie zbyt wielki, by się w nim odnaleźć, ale również zbyt mały by się w nim ukryć. Nie wiedząc co robić oparłam się o ścianę bloku i usiadłam na zimnym betonie. Po chwili drzwi od klatki ponownie się otworzyły.
- Tośka, co ty robisz?- usłyszałam wściekły głos Artura.
- Jak brzmi wyrok?- spytałam, nie patrząc na jego twarz. Nie odpowiedział mi. Westchnął i usiadł obok mnie. Przymknęłam oczy, starając się nie uronić ani jednej kropli łzy.- Powiedz to- zażądałam.
- Jestem ojcem- oznajmił bez emocji. A jednak... Do końca żywiłam nadzieję, że to nie on. Rzeczywistość zaśmiała mi się w twarz.Cóż za ironia losu...
- I co teraz?
- Dalej będziemy próbowali się nie pozabijać. Ale wracajmy do mieszkania bo się przeziębisz- zażądał. Wstał i chwycił mnie za rękę zmuszając do tego samego.
- O, dzień dobry!
- Dzień dobry pani Zagłębowska- odpowiedział Artur, ja tylko mruknęłam jakieś ciche powitanie pod nosem.
- Coś się stało?- spytała z uśmiechem, patrząc na nas. Posłałam jej nieufne spojrzenie. To był jedna z tych kobiet po czterdziestce, które zawsze ale to zawsze się do ciebie uśmiechały. Takie były dla mnie najbardziej podejrzane. Rozumiem być miłym i zadowolonym, ale bez przesady.
- Nie, dlaczego?
- Widać, że jesteście podenerwowani. A w pani stanie- zwróciła się do mnie- musi pani szczególnie na siebie uważać- powiedziała z uśmiechem, który miałam ochotę zedrzeć jej z twarzy.
-  Skąd pani wie?- spytałam, jednocześnie zwężając oczy w małe szparki.
- Jako nauczycielka biologii potrafię rozpoznać ciążowy brzuszek- zaśmiała się, a tymczasem ja w głowie dopracowywałam plan morderstwa.- Proszę o siebie dbać. Do widzenia- pożegnała się i po chwili straciliśmy ją z oczu.
- Czy ty to słyszałeś?- nie kryłam swojego oburzenia, kiedy szliśmy po schodach na nasze piętro.
- Ale co?- zdziwił się.
- Powiedziała mi tak po prostu, że jestem gruba!- syknęłam wściekła, otwierając drzwi do domu zbyt gwałtownie.
- Co?- zaśmiał się.- Powiedziała ci tylko, że widać ciążowy brzuch, ale przecież to wiadome, że prędzej, czy później by było go widać.
- Nie widać go jeszcze- pożaliłam się. Dobra może ostatnio i kupiłam spodnie o rozmiar większe, ale to nic nie znaczy!
- Co ty robisz?- spytał, widząc jak zaczynam ściągać spodnie, kierując się do swojego pokoju.
- Jak to co?- odwróciłam się do niego.- Udowodnię ci, że wcisnę się w stare dżinsy, a wtedy tobie i tej wrednej babie będzie po prostu głupio!- stwierdziłam pewnie i szybko poszłam poszukać odpowiedniej pary spodni.
- Tylko bez oszustw!- usłyszałam z salonu. Wzięłam głęboki wdech. Nie dość, że mnie obraził to jeszcze przy tym się świetnie bawił! Wcześniejsza histeria, a także napięta atmosfera związana z wynikami testu na ojcostwo, odeszła w zapomnienie. Teraz miałam ważniejsze zadanie. Z wielką pewnością siebie, zaczęłam zakładać spodnie, ale niestety. Materiał zatrzymał się przed biodrami i ani myślał ruszyć dalej. Pokręciłam z głową z niedowierzaniem. Z zaciśniętymi ustami próbowałam podciągnąć je jeszcze wyżej, ale ani drgnęły.
- I jak ci idzie?- dopytywał się Szalpuk.
- Nie poganiaj mnie, co?!- oburzyłam się. Siłowałam się i siłowałam, wciągałam brzuch, ale na nic się to nie zdało. Próbowałam założyć je nawet leżąc na łóżku, jednak oszukać prawdy się nie dało. Gdy postanowiłam się poddać, usłyszałam parsknięcie.
- I z czego tak rżysz?!- wściekła, patrzyłam z nienawiścią w oczach na siatkarza.
- Daj sobie spokój z tymi spodniami i zapomnijmy o sprawie- stwierdził wciąż się ze mnie śmiejąc. Mogłam sobie zaoszczędzić tego upokorzenia, ale oczywiście musiałam być uparta.- Idę na trening!- zawołał z korytarza, ale wciąż słyszałam jak się podśmiewuje pod nosem. Postanowiłam uwolnić się z przeklętych dżinsów, obiecując sobie w duchu, że jeszcze kiedyś dokonam zemsty.
***
Matura coraz bliżej w związku z tym nie będzie jakiś długich rozdziałów, chyba, że znajdę więcej czasu na co się zanosi ;/
Do soboty <3

7 komentarzy:

  1. Szalupa ojcem! ❤️ Świetny, czytam i czekam na kolejne! ☺️

    OdpowiedzUsuń
  2. Uch! Artur ojcem *.*
    Tośka i jej ambicje ^^
    Genialny rozdział <3
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wiedziałam, że Artur będzie ojcem. Tośka miałaby za łatwo, gdyby tak nie było. ;D
    Już widzę to ich 'postaramy się nie pozabijać'. Będzie ogień na dachu! ;D
    Pozdrawiam i całuję! ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Cieszę się bardzo, że Artur ojcem i liczę, że w przyszłości serio coś między nimi zaiskrzy ;)
    A upartość Tośki jest na prawdę śmieszna i czytałam ten fragment ze spodniami z wyszczerzem na twarzy :D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. Coś czuję, że Artur jednak nie jest ojcem. Może przyzwyczaił się do Tośki, ich kłótni. Albo chce jej pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Hejka, nominuję Cię do Liebstar Award, po więcej informacji zapraszam tutaj- http://milosny-narkotyk.blogspot.com/2016/03/liebstar-award.html

    OdpowiedzUsuń