- Tak?- spytałam kobiety, która patrzyła na mnie jak na ducha.- W czymś mogę pomóc?
- Przepraszam, a pani to kim jest?
- Słucham?- zdziwiłam się. Siatkarz nieco zaniepokojony przyszedł sprawdzić co się dzieje.
- Mamo, co ty tu robisz?- zdziwił się.
- Może mi wytłumaczysz lepiej kim jest ta pani?
Chciałabym umieć mdleć na zawołanie... Jednak to nie była moja kolej na utratę przytomności. Już nieco starsza pani, popatrzyła na mój już widoczny ciążowy brzuch, a potem na twarz siatkarza. Ten otwierał usta, żeby zacząć jej wszystko tłumaczyć, ale nie zdążył, bo jego matka osunęła się na ziemię. Rzuciliśmy się oboje do niej, próbując ocucić.
- Mamo! Mamo! Otwórz oczy!- mówił do kobiety Szalpuk, klepiąc ją jednocześnie po policzkach.
- Może wnieśmy ją do mieszkania?- zaproponowałam przestraszona. Przyjmujący natychmiast wziął swoją rodzicielkę na ręce i zaniósł do salonu, by położyć ją na kanapie.- Dzwonić po karetkę?
- Nie, czekaj. Chyba się budzi- oznajmił. Przygryzając paznokcie z nerwów, patrzyłam na matkę Artura i rzeczywiście. Wydawało się, że zaczyna odzyskiwać przytomność.
- Pójdę po wodę- zaoferowałam się i popędziłam do kuchni. Przez trzęsące się dłonie miałam problem z odkręceniem butelki. Wzięłam kilka uspokajających oddechów i z napełnioną szklanką poszłam skonfrontować się z szokowaną kobietą. Zatrzymałam się w pół kroku, słysząc jak rozmawiają.
- Nie mówiłeś, że masz dziewczynę, a tym bardziej, że jest w ciąży- powiedziała oskarżycielsko słabym jeszcze głosem.
- To moja przyjaciółka uspokój się. Jak zwykle za szybko wyciągnęłaś wnioski- wytłumaczył się, a mi łzy stanęły w oczach. Każde jego słowo było niczym sztylet wbijany w serce.
- Jak to?
- No tak to! Co ja już nie mogę mieć koleżanki, żeby sobie pogadać!- brnął w swoje kłamstwa dalej. Postanowiłam wkroczyć do akcji i przerwać im tę "miłą" pogawędkę. Nie mogłam dać po sobie poznać jak bardzo jest mi przykro, czy jak bardzo byłam na niego zła. Przykleiłam na twarz troskę i weszłam do pokoju.
- Proszę, niech pani się napije- podałam jej szklankę, a ona podziękowała skinieniem głowy. - Lepiej?
- Tak, tak. Przepraszam za moją reakcję. Ja myślałam, że wy... No rozumie pani- zaczęła się tłumaczyć.- To chyba był za duży szok. Mam nadzieję, że nie zdenerwowała się pani, bo w tym stanie to nie wskazane- uśmiechnęła się przepraszająco.
- Proszę się nie przejmować. Ja może już pójdę.
- Nie proszę zostać!- zaprotestowała.- Jak już przyjechałam to może napijemy się wszyscy razem kawy?
I tak zostałam skazana na miłe popołudnie z niedoszłą teściową, która myślała, że jej wspaniały synek tylko pomaga biednej głupiutkiej dziewczynie. W głowie obmyślałam wszystkie możliwe scenariusze tortur na jakie z przyjemnością mogłabym go skazać. Jednocześnie musiałam brać czynny udział w popołudniowej pogawędce. Kilkukrotnie ugryzłam się w język, by przez przypadek nie chlapnąć czegoś głupiego. Ze sztucznym przyklejonym uśmiechem słuchałam rad pani Szalpuk i udawałam zaciekawienie historiami z czasów, kiedy to ona była w ciąży.
- Dziękuje bardzo za kawę, ale niestety muszę się już zbierać- oznajmiłam wstając z kanapy.
- Bardzo miło mi było panią poznać. Jeszcze raz przepraszam za całą sytuację- zaśmiała się.
- Nic nie szkodzi. Do zobaczenia- pożegnałam się.- Nie, nie musisz mnie odprowadzać- powiedziałam do siatkarza, kiedy ten wstawał. Nie miałam zamiaru dawać mu okazji do tłumaczeń. W szybkim tempie ubrałam buty, kurtkę i opuściłam blok. Wychodząc z osiedla pozwoliłam, aby hormony zapanowały nad organizmem w skutek czego łzy zaczęły obficie spływać po policzkach. Tradycyjnie wylądowałam w restauracji na kuchennym krześle.
- Jezus Maria! Co ci się stało?- spytał Henio.
- Masz coś do jedzenia?- spytałam pociągając nosem. Pokiwał twierdząco głową i poszedł przyszykować mi coś dla zabicia smutku. Po chwili stał przede mną talerz z czterema rodzajami ciast. Wiedział czego mi trzeba.- Dziękuje.
- Co się dzieje?- zainteresował się również drugi kucharz.
- Artur...
- Artur...?
- To świnia- dokończyłam i cicho załkałam.
- Pokłóciliście się?
- O, nie!- ożywiłam się natychmiast.- Dopiero mam zamiar to uczynić.
- Nic już z tego nie rozumiem...
- Nikomu o nas nie powiedział, ani o tym, co zmajstrował- zaczęłam mówić z pełnymi ustami. Jak zwykle w takich okolicznościach miałam gdzieś maniery.- Wszystko byłoby w porządku gdyby dzisiaj swojej matce nie wmawiał, że jestem tylko przyjaciółką, której pomaga.
- Może nie wiedział jak jej o tym powiedzieć?- podsunął Henio.
- Nie broń go!- warknęłam.
- Dobra nic nie mówię! A co masz zamiar teraz zrobić?- spytał, a ja wzruszyłam ramionami.
- Mogę tutaj posiedzieć?
- Nam nie przeszkadzasz. Siedź ile chcesz- uśmiechnęli się obaj.
Mijały kolejne godziny, a ja nie miałam ochoty wrócić do domu. W dodatku nie zabrałam ze sobą telefonu. Żywiłam głęboką nadzieję, że przyjmujący odchodzi od zmysłów. Co prawda podejrzewałam, że koniec końców domyśli się gdzie jestem. Restauracja poprawiła nieco mój nastrój. Odrobinę pomogłam chłopakom i dzięki temu odciągnęłam na dłuższy czas swoje myśli od przykrych wydarzeń.
- Tośka, twój siatkarz pyta czy jesteś- miłą atmosferę przerwał jeden z kelnerów.
- Panowie na mnie czas- oznajmiłam, zbierając swoje rzeczy.- Dzięki za wszystko.
- Wpadaj kiedy chcesz!- zawołał jeszcze za mną Henio, gdy wychodziłam. Za ladą baru rzeczywiście czekał przyjmujący.
- Cześć przyjacielu!- uśmiechnęłam się ironicznie.- Jak miło, że jesteś gotowy mi pomóc- rzuciłam miłym głosikiem. Nie czekając na odpowiedź opuściłam lokal, kierując się do samochodu Szalpuka.
- Tosia... Martwiłem się...
- No jak to dobry przyjaciel- wzruszyłam ramionami i wsiadłam do auta. Artur zajął miejsce kierowcy, a między nami zapadła grobowa cisza. Wiedziałam, że w końcu się odezwie, a wtedy miałam zamiar rozpętać piekło. W milczeniu weszliśmy do mieszkania. Cierpliwie czekałam, aż zacznie się tłumaczyć.
- Rozumiem, że możesz być zła...
- Zła? Nie!- zaprzeczyłam ze śmiechem.- Ja jestem wkurwiona! Wiesz jak ja się musiałam czuć?!
- Przepraszam! Spanikowałem! Nie wiedziałem jak im o tobie powiedzieć! Ty też ukrywałaś prawdę o sobie!
- Tyle, że ja nikomu nie wmawiam, że jesteśmy przyjaciółmi!- wrzasnęłam.- Czemu jej nie powiedziałeś prawdy?!
- Nie wiem! Widziałaś jak zareagowała! Nie miałem pojęcia co robić!
- Nie kłam! Doskonale wiedziałeś, co należy zrobić! Ty się mnie wstydzisz?
- Oczywiście, że nie! Jak możesz tak myśleć?!
Nie odpowiedziałam. Poszłam do naszej wspólnej sypialni w celu zabrania poduszki i kołdry.
- Tośka co ty robisz?- jęknął.
- Przecież jestem twoją przyjaciółką- skwitowałam obojętnie.- Przyjaciele nie śpią w jednym łóżku. Dobranoc, przyjacielu- ostatnie słowo wypowiedziałam wręcz z odrazą. Nie byłam w stanie tego wieczora tak łatwo mu przebaczyć.
***
A teraz kilka istotnych spraw... Będę mieć prawdopodobnie drugą pracę także nie mam pojęcia, kiedy będą dodawane rozdziały. Postaram się dodać coś raz w tygodniu, ale z niczym się nie deklaruje. Jak przez tyle blogów udawało mi się być raczej regularną w dodawaniu wpisów, tak teraz może mi się to nie udać. Nie wiem nawet jak będzie z jakimś wolnym dniem także nie jestem w stanie na tę chwile niczego obiecać.
A teraz kilka istotnych spraw... Będę mieć prawdopodobnie drugą pracę także nie mam pojęcia, kiedy będą dodawane rozdziały. Postaram się dodać coś raz w tygodniu, ale z niczym się nie deklaruje. Jak przez tyle blogów udawało mi się być raczej regularną w dodawaniu wpisów, tak teraz może mi się to nie udać. Nie wiem nawet jak będzie z jakimś wolnym dniem także nie jestem w stanie na tę chwile niczego obiecać.