- Czekaj nie wiem gdzie to pisze...
- Nie, ja nie dam rady-stwierdziłam i wybiegłam z mieszkania.
- Tośka! No kurwa!- usłyszałam jeszcze. Nie zachowywałam się dorośle i odpowiedzialnie. Powinnam była tam zostać i wysłuchać "wyroku", ale tym wszystkim rządziły zbyt silne emocje, które przejęły kontrolę nad zachowaniem. Nie byłam w stanie stawić czoła sytuacji. Ważyły się moje losy. Miałam być wolna, a tymczasem wszystko prowadziło do tego, aby świat na nowo sobie o mnie przypomniał. Nie mogłam do tego dopuścić. Będąc już na zewnątrz budynku, rozglądnęłam się po osiedlu, czując, że ten świat jest dla mnie jednocześnie zbyt wielki, by się w nim odnaleźć, ale również zbyt mały by się w nim ukryć. Nie wiedząc co robić oparłam się o ścianę bloku i usiadłam na zimnym betonie. Po chwili drzwi od klatki ponownie się otworzyły.
- Tośka, co ty robisz?- usłyszałam wściekły głos Artura.
- Jak brzmi wyrok?- spytałam, nie patrząc na jego twarz. Nie odpowiedział mi. Westchnął i usiadł obok mnie. Przymknęłam oczy, starając się nie uronić ani jednej kropli łzy.- Powiedz to- zażądałam.
- Jestem ojcem- oznajmił bez emocji. A jednak... Do końca żywiłam nadzieję, że to nie on. Rzeczywistość zaśmiała mi się w twarz.Cóż za ironia losu...
- I co teraz?
- Dalej będziemy próbowali się nie pozabijać. Ale wracajmy do mieszkania bo się przeziębisz- zażądał. Wstał i chwycił mnie za rękę zmuszając do tego samego.
- O, dzień dobry!
- Dzień dobry pani Zagłębowska- odpowiedział Artur, ja tylko mruknęłam jakieś ciche powitanie pod nosem.
- Coś się stało?- spytała z uśmiechem, patrząc na nas. Posłałam jej nieufne spojrzenie. To był jedna z tych kobiet po czterdziestce, które zawsze ale to zawsze się do ciebie uśmiechały. Takie były dla mnie najbardziej podejrzane. Rozumiem być miłym i zadowolonym, ale bez przesady.
- Nie, dlaczego?
- Widać, że jesteście podenerwowani. A w pani stanie- zwróciła się do mnie- musi pani szczególnie na siebie uważać- powiedziała z uśmiechem, który miałam ochotę zedrzeć jej z twarzy.
- Skąd pani wie?- spytałam, jednocześnie zwężając oczy w małe szparki.
- Jako nauczycielka biologii potrafię rozpoznać ciążowy brzuszek- zaśmiała się, a tymczasem ja w głowie dopracowywałam plan morderstwa.- Proszę o siebie dbać. Do widzenia- pożegnała się i po chwili straciliśmy ją z oczu.
- Czy ty to słyszałeś?- nie kryłam swojego oburzenia, kiedy szliśmy po schodach na nasze piętro.
- Ale co?- zdziwił się.
- Powiedziała mi tak po prostu, że jestem gruba!- syknęłam wściekła, otwierając drzwi do domu zbyt gwałtownie.
- Co?- zaśmiał się.- Powiedziała ci tylko, że widać ciążowy brzuch, ale przecież to wiadome, że prędzej, czy później by było go widać.
- Nie widać go jeszcze- pożaliłam się. Dobra może ostatnio i kupiłam spodnie o rozmiar większe, ale to nic nie znaczy!
- Co ty robisz?- spytał, widząc jak zaczynam ściągać spodnie, kierując się do swojego pokoju.
- Jak to co?- odwróciłam się do niego.- Udowodnię ci, że wcisnę się w stare dżinsy, a wtedy tobie i tej wrednej babie będzie po prostu głupio!- stwierdziłam pewnie i szybko poszłam poszukać odpowiedniej pary spodni.
- Tylko bez oszustw!- usłyszałam z salonu. Wzięłam głęboki wdech. Nie dość, że mnie obraził to jeszcze przy tym się świetnie bawił! Wcześniejsza histeria, a także napięta atmosfera związana z wynikami testu na ojcostwo, odeszła w zapomnienie. Teraz miałam ważniejsze zadanie. Z wielką pewnością siebie, zaczęłam zakładać spodnie, ale niestety. Materiał zatrzymał się przed biodrami i ani myślał ruszyć dalej. Pokręciłam z głową z niedowierzaniem. Z zaciśniętymi ustami próbowałam podciągnąć je jeszcze wyżej, ale ani drgnęły.
- I jak ci idzie?- dopytywał się Szalpuk.
- Nie poganiaj mnie, co?!- oburzyłam się. Siłowałam się i siłowałam, wciągałam brzuch, ale na nic się to nie zdało. Próbowałam założyć je nawet leżąc na łóżku, jednak oszukać prawdy się nie dało. Gdy postanowiłam się poddać, usłyszałam parsknięcie.
- I z czego tak rżysz?!- wściekła, patrzyłam z nienawiścią w oczach na siatkarza.
- Daj sobie spokój z tymi spodniami i zapomnijmy o sprawie- stwierdził wciąż się ze mnie śmiejąc. Mogłam sobie zaoszczędzić tego upokorzenia, ale oczywiście musiałam być uparta.- Idę na trening!- zawołał z korytarza, ale wciąż słyszałam jak się podśmiewuje pod nosem. Postanowiłam uwolnić się z przeklętych dżinsów, obiecując sobie w duchu, że jeszcze kiedyś dokonam zemsty.
***
Matura coraz bliżej w związku z tym nie będzie jakiś długich rozdziałów, chyba, że znajdę więcej czasu na co się zanosi ;/
Do soboty <3
Do soboty <3
Szalupa ojcem! ❤️ Świetny, czytam i czekam na kolejne! ☺️
OdpowiedzUsuńUch! Artur ojcem *.*
OdpowiedzUsuńTośka i jej ambicje ^^
Genialny rozdział <3
Pozdrawiam i weny ;*
Wiedziałam, że Artur będzie ojcem. Tośka miałaby za łatwo, gdyby tak nie było. ;D
OdpowiedzUsuńJuż widzę to ich 'postaramy się nie pozabijać'. Będzie ogień na dachu! ;D
Pozdrawiam i całuję! ;*
Cieszę się bardzo, że Artur ojcem i liczę, że w przyszłości serio coś między nimi zaiskrzy ;)
OdpowiedzUsuńA upartość Tośki jest na prawdę śmieszna i czytałam ten fragment ze spodniami z wyszczerzem na twarzy :D
Pozdrawiam ;**
Coś czuję, że Artur jednak nie jest ojcem. Może przyzwyczaił się do Tośki, ich kłótni. Albo chce jej pomóc.
OdpowiedzUsuń♡
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńHejka, nominuję Cię do Liebstar Award, po więcej informacji zapraszam tutaj- http://milosny-narkotyk.blogspot.com/2016/03/liebstar-award.html
OdpowiedzUsuń