sobota, 6 lutego 2016

Rozdział 5

   Panika nie sprzyjała procesom myślowym. Przynajmniej w moim przypadku tak nie było. Nakazywałam sobie w duchu, aby przerwać te ciszę, która tylko pogarszała moja sytuację. Wpadłam w niemałe kłopoty, a z upływem czasu coraz trudniej było cokolwiek powiedzieć.
- To tabletki dla ciebie- wypowiedział dokładnie, spokojnie każde słowo. Wiedziałam, że to opanowanie, to tylko głęboki wdech przed burzą.
- Towar dla klientki- odpowiedziałam w końcu.
- Dla klientki?- powtórzył, nie spuszczając ze mnie wzroku.
- Twierdziłeś, że potrzebna nam kasa, to dorabiam, tak?!- prychnęłam udając zirytowanie. Przyglądał mi się jeszcze przez kilka sekund, ale w końcu skinął głową.
- To prawda. Kasa nam się przyda- powtórzył i podał mi paczuszkę. Wzięłam i z powrotem schowałam do kieszeni.
- Co teraz?
- Poczekamy kilka godzin i wrócimy do domu- wzruszył ramionami.- Przez najbliższe dni lepiej trochę posiedzieć w domu.
  Zrobiliśmy jak powiedział. Przez kilka godzin siedzieliśmy w ciszy w ciemnym lesie. Pocieszający był fakt,że udało mi się wyjść z opresji. Jego reakcja mówiła sama za siebie, ciąża nie wchodziła w grę. Musiałam się go pozbyć.

   Przez resztę tygodnia byłam zmuszona nie opuszczać mieszkania tylko Markus wychodził od czasu do czasu, twierdząc, że ma parę spraw do załatwienia. Wegetowałam, myśląc wciąż o usunięciu intruza. Jednak nie starczyło mi odwagi na takie posunięcie. Zawsze znajdowałam jakieś "ale". Na telefon nie miałam odwagi nawet popatrzeć. Dzwonił co chwilę nieznany numer i podejrzewałam kto się pod nim kryje. W efekcie wyłączyłam urządzenie, by nie wzbudzać podejrzeń współlokatora. Kusiło jak cholera odczytać sms-y, które przychodziły czasem w ilości hurtowej, ale żadnego nie otworzyłam. Tłumaczyłam to sobie, że niewiedza co jest w nich zawarte pozwoli mi lepiej spać.    
   Pewnego dnia moje rozmyślania przerwał gwałtowny powrót Markusa do domu. Wparował do pokoju i patrzył na mnie z szałem w oczach. Jego nienawistny wzrok sparaliżował moje ciało. Przeszywał mnie nim na wskroś i mogłabym przysiąść, że odczuwam fizyczny ból.
- Gadałem z Błażejem- jak zwykle ton głosu nie odpowiadał jego nastrojowi. Słysząc to jedno imię, wiedziałam, że zna moją tajemnicę.- Te tabletki były dla ciebie, prawda?
- Ttaak- wyszeptałam z ledwością.
- Jest jeszcze coś o czym nie wiem?- spytał, a ja nie mogłam uwierzyć, że tak łatwo mi odpuści.
-  Nie, to wszystko- wypuściłam powietrze z ust. Nie wiedziałam, że rozpętałam burzę. W jednym momencie Markus znalazł się obok mnie i zacisnął ręce na mojej szyi.
- Przestań mnie w końcu kurwa okłamywać!- wrzasnął i rzucił mną o ścianę. Szok był zbyt duży bym poczuła ból. Sprawdzał mnie, czy będę dalej oszukiwać, a znał całą prawdę.
- Ja to mogę wyjaśnić!- uniosłam ręce w obronnym geście, starając się zmusić pokój, by przestał wirować. Chłopak zrobił krok w moim kierunku, co pomogło mi się pozbierać z posadzki.
- Co ty chcesz kurwa wyjaśniać?! Masz w sobie bachora i to nie jest pewne czy kurwa ze mną!- krzyczał z szałem w oczach, idąc w ślad za mną. Patrzyłam na niego, przeszukując rękoma blaty kuchenne, w celu znalezienia narzędzia obronnego. Los chciał, że trafiłam na nóż. Chwyciłam go mocno, bojąc się do czego zdolny jest diler.
- Ty sobie możesz sprowadzać tutaj panienki! A ja mam być ci wierna? Z jakiej racji? Doskonale wiesz, że mieszkamy ze sobą tylko ze względu na to, że tak jest wygodnie!- próbowałam odwrócić temat rozmowy. Ale tylko pogarszałam swoją sytuację. Stanął przez moment jak wryty, a intensywność jego wzroku mocno się nasiliła. Uniosłam nóż przed siebie, co było kolejną rzeczą, która wprawiała go w większy szał.
- Radzę ci dobrze, odłóż to- powiedział spokojnie. Pokręciłam przecząco głową, a w moich oczach zalśniły pierwsze łzy. Byłam przerażona. Nigdy w życiu tak mocno się nie bałam. To co ten człowiek ze mną zrobił przechodziło ludzkie pojęcie. Kiedyś potrafiłam walczyć o swoje bardziej niż ktokolwiek. Obecnie potrafiłam walczyć... Ale tylko o przetrwanie.
- Nie podchodź do mnie- zażądałam. W duszy zbierało mi się na szloch. Nie mogłam opanować drżenia całego ciała. Nie istniała siła, która by go w tamtym momencie powstrzymała. Rzucił się na mnie szybciej niż mój wzrok zdążył to zarejestrować. Wyrwał mi narzędzie, które stanowiło ostatnią linię obrony.  Krzyknęłam mimowolnie kuląc się, a głowę chroniąc rękoma.
- Wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy dowiedziałem się prawdy. Podziękuj też swojemu przystojniaczkowi, który za cholerę nie chce odpuścić i ciągle cie szuka- powiedział wprost do mojego ucha.
- To nie moja wina- wyszeptałam drżącym głosem. Mogłam siedzieć cicho. Każde wypowiedziane przeze mnie słowo wzbudzało w nim tylko jeszcze większą agresję. Ponownie poderwał mnie z ziemi, sprawiając, że z trudem łapałam oddech.
- A czyja kurwa wina jak nie twoja?! To ja się puszczałem?!
Zaczęłam się wić i kopać, gdy tylko w płucach brakowało tlenu. Za którymś razem udało mi się go trafić parę razy. Wybiegłam z kuchni, ale gdy tylko postawiłam stopę na podłodze w salonie, jego ręka wylądowała na moim ramieniu, uniemożliwiając dalszy ruch. Nie bawił się ze mną dalej. Popchnął mnie wprost na stół. Tym razem siła uderzenia sprawiła, że brakło mi tchu.
- Wszystko to twoja wina- wysyczał nad uchem.- Posprzątaj tutaj. Ile można żyć w takim chlewie?- prychnął jak gdyby nigdy nic i już po chwili ponownie opuścił mieszkanie. Leżałam nieruchomo przez kilka minut. Przyłożyłam rękę do czoła, a pod palcami poczułam lepką ciecz. Załkałam cicho, bojąc się, że usłyszy i wróci dokończyć swoje dzieło. Podniosłam się z wielkim trudem, chwiejny krokiem kierując się do lustra. Nie poznałam własnej osoby. Patrzyłam na widok nędzy i rozpaczy z niedowierzaniem. Bardzo długo czasu zajęła mi ocena poniesionych "szkód". Najgorsze jednak było to co zrobiłam potem. Wzięłam wiadro z wodą, starą szmatę i zaczęłam sprzątać, tak jak on sobie tego życzył. To było ukoronowaniem mojego upadku.

   Nie było mi dane nawet poczekać aż ślady walki na ciele zagoją się. Markus zażądał, że mam pójść do pracy i tak też uczyniłam. Stałam dniami, a czasami też nocami za barem, w klubie, gdzie nikt na pobitą dziewczynę nie zwracał uwagi. Z jednej strony cieszyłam się nie słysząc zbędnych pytań, ale z drugiej dziwił mi fakt takiej obojętności społeczeństwa, co sprawiło, że poczułam się bardziej samotna niż kiedykolwiek.
- Czy ty masz pojęcie ile cię szukałem?- usłyszałam. Zaskoczona odwróciłam się, patrząc na osobnika, który wypowiedział te słowa.
- Co ty tu robisz?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Przywykłam, że blondyn pojawia się praktycznie znikąd.
- Nie odbierasz telefonów, nie odpisujesz na sms-y o ile je czyt... Co ci się stało?- urwał, kiedy dostrzegł rany na mojej twarzy.
- Wpadłam na drzwi- powiedziałam z ironią.- A jak myślisz co mi się stało? Skutek twoich poszukiwań- warknęłam.- Gdybyś zostawił mnie tak jak prosiłam, a nie węszył nie miałabym przez ciebie tylu problemów.
- Chyba nie zamierzasz z nim dalej mieszkać?!- oburzył się.
- A gdzie mam pójść? Daj mi spokój i zajmij się swoim życiem- rzuciłam ścierkę na blat i poszłam na zaplecze, widząc, że przyszedł mój zmiennik.
Z lokalu wyszłam tylnym wyjściem. Doskonale zdawałam sobie sprawę, że chłopak nie odpuści i zapewne czeka, aż tylko się pojawię. Po drodze do domu wstąpiłam do sklepu. Nie sądziłam, że ktoś mnie może śledzić. Jednak wchodząc na swoje osiedle, ktoś chwycił za moją siatkę z zakupami.
- Poczekaj- zamarłam słysząc ten głos.
- Której części ze zdania " zostaw mnie w spokoju", nie zrozumiałeś?
- Nie pozwolę ci tam wrócić.
- A gdzie pójdę?
- Do mnie- powiedział blondyn cicho.
- Co?- miałam ochotę zaśmiać mu się w twarz.
- Co ci szkodzi? Może stać ci się coś gorszego niż u niego?
- Tak. przynajmniej mnie nie wyrzuci za drzwi. Już nudzi mnie powtarzanie, żebyś się ode mnie odczepił.
- Umówmy się, że po wynikach badań będzie jak chcesz, ale chociaż do tego czasu zamieszkaj u mnie- przekonywał.
- A skąd wiesz, że jak pojadę z tobą to pod twoją nieobecność po prostu cię nie okradnę i nie zwieje?
- Właśnie stąd. Złodziej nigdy by tak nie powiedział.- Popatrzyłam na wejście do klatki. To była moja szansa na uwolnienie się od Markusa. Nie musiałam przecież zostawać u chłopaka długo. Zawsze mogłam odejść.- Chodź ze mną do auta- powiedział, widząc moje wahanie. Popatrzyłam na niego i skinęłam głową. Skapitulowałam. Niech będzie jak on chce.

***
Musicie mi wybaczyć długość rozdziałów, ale w klasie maturalnej po prostu cierpi się na brak czasu. Rozważam czy nie rzucić spania :)
Śląsku, jeszcze tydzień i wymarzone ferie <3

7 komentarzy:

  1. Spania? Tylko wtedy gdy bedziesz dla nas pisać tak wspaniałe rozdziały <333 Nah wiedziałam,że ona wreszcie ulegnie :D Super rozdział czekam na next xx p.s. Też jestem ze śląska/M

    OdpowiedzUsuń
  2. My zawsze poczekamy, a ty się spokojnie wysypiaj ;)
    Genialny *.* Brawo Ty Arczi! :D Co za uparty i zawzięty chłopak ^^ Dobrze, że wreszcie namówił ją na opuszczenie tego damskiego boksera -,-
    Mam nadzieję, że mieszkanie u Artura coś zapoczątkuję ^^
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ferie <3 Jeszcze tylko tydzień! Albo aż... Nah.
    Tośka jest cieniem samej siebie. Markus ją zniszczył i będzie ją niszczył nadal. Chyba na próżno próbowałam w nim znaleźć jakiś cień dobroci. A może mnie jeszcze zaskoczy?
    Nie wiem, czy chwalić Artura za wytrwałość, czy ganić za głupotę. Może zostawię te jego poszukiwania bez komentarza. Cieszę się, że przejmuje się losem Tośki. Może jej wmawiać, że chodzi tylko o dziecko, ale ja,tam swoje wiem. ;D
    Pozdrawiam i całuję! ;*
    serca-dekalog.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie podoba mi się co zrobił Markus, ale to takie w jego stylu...
    Dobrze, że Tośka zgodziła się na propozycję Artura. Chociaż to bardziej mu uległa..
    Mam nadzieję, że się ułoży

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie, nie, nie!
    Nie kończ pisania!
    Przepraszam, że dopiero teraz daję o sobie znać, ale wcześniej tylko czytałam ;)
    To co piszesz jest super! *.*
    Mega się cieszę, że Tośka pojedzie z Arturem.
    Mega, fajnie, że Artur nie daje za wygraną! :D
    No i mam nadzieję, że przez wspólne mieszkanie, coś z tego wyniknie ^^
    Czekam na następny :D

    Zapraszam do mnie Xd :D
    http://oczywojtka.blogspot.com/
    http://nie-placz-ze-cos-sie-skonczylo.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń