Szalpuk tak jak przewidywali panowie był nieswój. Ignorował swoją partnerkę, skupiając się albo na nas albo na bliżej nieokreślonym obiekcie. Ciężko było z nim rozmawiać. Nawet podjęcie próby konwersacji było dla reszty grupy nie lada wyzwaniem. Szalpuk zacisnął mocno szczękę, przez co jego twarz przestała przypominać jedną z tych przyjaznych. Przyznaję miałam w tym swój skromny udział. Błażej świetnie okazywał subtelne, aczkolwiek widoczne zainteresowanie, nie zwracają przy tym uwagi na pozostałą dwójkę.
Film obejrzeliśmy bez większych sensacji. W powietrzu wisiało napięcie, skrępowanie pomieszane z odrobiną złości. Powinnam była wpasować się w te scenerie i odczuwać pewien dyskomfort. Natomiast ja czułam się jak pani sytuacji- to ja rozdawałam karty, to ja miałam nad resztą przewagę, to ja byłam przyczyną tego sporu. Siatkarz mimo usilnych starań, pokazał swoją głęboką zazdrość. Uśmiechałam się pod nosem, widząc jak działa na niego obecność innego mężczyzny u mojego boku. Czułam się trochę tak jakby zaraz dwóch osobników miało podjąć walkę o moje względy i takie wyobrażenie tego wieczoru mi się podobało.
Po seansie podchwycono pomysł, aby pójść jeszcze na deser, a może i owocowy koktajl zważywszy na mój stan. O ile wcześniej spotkanie było nawet znośne, tak po zajęciu miejsc i złożeniu zamówień atmosfera uległa zlodowaceniu. Przynajmniej jeśli chodzi o wzajemne stosunki moich kompanów, gdyż ja dawno nie byłam tak nakręcona. Pozwalałam, by Błażej odgrywał rolę zakochanego kundla, w czym chętnie mu pomagałam. A to uczepiłam się dłużej jego ramienia, później pogładziłam go delikatnie po policzku, uśmiechałam się szeroko, kiedy zakładał mi pasmo włosów za ucho.
- A właściwie jak się poznaliście?- próbowała nawiązać jakąkolwiek rozmowę Hania, gdy przyjmujący nie dawał się wciągać w dłuższą wymianę zdań.
- Właściwie to poznaliśmy się niedawno- wyjaśnił Błażej.- W restauracji, w której pracowała Tosia.
- Konkretnie wtedy, kiedy byliście z Arturem na kawie. Nudziło mi się i postanowiłam odwiedzić stare kąty. I dobrze zrobiłam- zaśmiałam się, rzucając lubieżne spojrzenie swojemu wspólnikowi. Spojrzałam następnie kątem oka na Szalpuka, który zacisnął ręce w pięści, starając się trzymać nerwy na wodzy. Był o krok od wybuchu, widząc moje poczynania.
- Pracujesz w restauracji? Jako kucharz?- dziewczyna dramatycznie starała się podtrzymać konwersację.
- Chwilowo tak.
- Chwilowo?
- Jestem zatrudniony w agencji pracy tymczasowej. Teraz pracuje w restauracji, ale kiedy Tosia tam wróci, znajdą mi coś innego.
- Agencja pracy tymczasowej?- upewnił się Artur z odrobiną kpiny w głosie.
- Tak- odpowiedział Błażej, patrząc mu prosto w oczy.- Lubię tak pracować. Wiele się można nauczyć, spotkać mnóstwo ludzi, zbierać ciekawe doświadczenia. Odpowiada mi to.
- Jakiś ty odważny- uśmiechnął się siatkarz złośliwie.
- A ty subtelny- odgryzł się Błażej.
- Przynajmniej szczery.
- Błagam cię...- zaśmiał się w twarz siatkarzowi.
- Wiecie co ja już muszę iść, zapomniałam, że mam jeszcze ważną rzecz do załatwienia- Hania spanikowana wstała. Nawet zrobiło mi się jej szkoda. Ale to była wojna. Nie mogłam okazać litości.
- Odwiozę cię.
- Nie, nie trzeba. Poradzę sobie. Cześć, wam. Miło było poznać- pożegnała się i szybkim krokiem opuściła nasz stolik.
- My też się już będziemy zbierać. Błażej ma jutro wcześniej być w pracy, więc zobaczymy się w domu- uśmiechnęłam się ja gdyby nigdy nic do siatkarza i razem z nowo poznanym kolegą, zostawiliśmy Szalpuka samego.
Triumfowałam. Mimo swojego bezczelnego zachowania nie mogłam nie cieszyć się z przebiegu spotkania. Odchodząc, odwróciłam się, by spojrzeć na Artura. Został sam... Zrezygnowany...Bijący się z myślami... Ale przede wszystkim, cholernie wkurwiony. Czemu tu się dziwić, wyprowadzanie z równowagi jego osoby, szło mi najlepiej ze wszystkich możliwych rzeczy do robienia na tym świecie.
- Przepraszam za niego. Normalnie nie czepia się tak ludzi.
- Nie dziwię mu się- wzruszył ramionami Błażej, otwierając mi drzwi do samochodu. Delikatnym uśmiechem podziękowałam, wsiadając do auta i czekając na chłopaka.
- Dlaczego mu się nie dziwisz?- spytałam, gdy już siedział za kierownicą.
- Bliskie relacje ludzi opierają się na delikatnych fundamentach. Właściwie są jak domek z kart.
- Nie powinno być na odwrót? Bliskie relacje nie powinny być stabilne i silne?
- Nie, stabilne i sile są uczucia. Relacje to inna sprawa. Zależy mu na tobie i to jest silne uczucie, aczkolwiek wystarczyło, żebyś pojawiła się z kimś innym i zaczyna wariować.
- Ale pod mój blok to w drugą stronę- zaprotestowałam, widząc jaki kierunek obiera.
- Jeszcze się trochę powłóczymy. Niech teraz on zachodzi w głowę co robisz- powiedział, puszczając mi oczko.
- Racja!- ucieszyłam się.- Zasłużył sobie- prychnęłam.
- Pojeździmy trochę po mieście i obiecuję, odstawić cię do domu.
Jak powiedział tak też i zrobił. Po troszkę ponad pół godziny, zaparkował auto na moim osiedlu. Przez ten czas nie rozmawialiśmy już o siatkarzu, co nie oznacza, iż brakowało nam tematów do rozmów. Błażej był porządnym chłopakiem. W moich oczach widniał jako niepoprawny marzyciel. Podziwiałam jego upór w dążeniu do celu, bez pakowania się w kłopoty. Pracowitość i uczciwość były godna pozazdroszczenia. Przeszło mi przez myśl nie raz ani nie dwa, że gdyby na drodze nie stał Szalpuk, nowy znajomy byłby idealnym kandydatem, by się wokół niego zakręcić. Jednak serce nie sługa. Choćbym chciała, nie mogłabym sobie go wpoić, niczym jakiś wilczek.
- Dziękuje za towarzystwo. Było mi bardzo miło- przyznałam, chcąc pożegnać się z chłopakiem tuż pod moją klatką.
- Nie ma sprawy, ale raczej nie będziesz mogła na mnie liczyć następnym razem- wyznał przepraszającym tonem.
- Coś zrobiłam nie tak?
- Nie, nie, nie!- zaprzeczył od razu.- Po prostu super mi się spędzało z tobą czas. Z przykrością muszę przyznać, że spodobałaś mi się.
- Nie wiem co ci powiedzieć...
- Nic nie musisz mówić. Do zobaczenia- uśmiechnął się na pożegnanie, wsiadł do samochodu i po chwili zniknął mi z oczu. Stałam jeszcze dobre kilka minut pod blokiem nim weszłam do środka. Nie brałam pod uwagi takiej opcji. Prawdę powiedziawszy nie sądziłam, że z brzuchem i na dodatek bądź co bądź z zajętym sercem, mogę zawładnąć facetem do tego stopnia, w którym nie chce się ze mną spotykać ze strachu przed zadurzeniem się w mojej skromniej osobie. Po tym wieczorze spodziewałam się wielu rzeczy, ale w żadnym scenariuszu nie przewidziałam takiego obrotu spraw.
Wciąż nieco zaskoczona, weszłam do mieszkania, w którym panowała cisza jak makiem zasiał. W pokoju Szalpuka świeciła się lampka nocna, potwierdzająca jego obecność. Poczułam zawód. W głębi duszy, po powrocie liczyłam na jakąś małą konfrontację.
Rankiem już nic nie było tak bajeczne jak poprzedniego dnia. Trochę się ociągałam ze wstaniem, ze względu na fakt, iż nie byłam pewna jakiej reakcji na wydarzenia ubiegłego wieczoru, mogę spodziewać się po siatkarzu.
- O, ty już wychodzisz- zauważyłam, kiedy tylko opuściłam swoją jaskinię.
- Tak, na trening się śpieszę. Posłuchaj przepraszam za wczoraj. Nie powinienem był się tak zachować w stosunku do Błażeja. Przeproś go ode mnie. I dzisiaj będę później. Pojadę do Hani z kwiatami na przeprosiny, a najlepiej to chyba z bukietem i czekoladkami. Nawaliłem, ale myślę, że da się to jakoś odkręcić. No to cześć- pożegnał się szybko i wyszedł, zostawiając mnie samą.
Oparłam się plecami o ścianę. Przymknęłam oczy, mając nadzieję, że to tylko zły sen. A ja jeszcze chwilę temu czułam się panią sytuacji. Zaśmiałam się cicho na myśl o swojej naiwności. Bolało.
***
Jednak udało się napisać, ale przezornie informuję, że za tydzień ( o ile przeżyję), w sobotę ze względy na matury rozdział może się nie pojawić.
Ten natomiast dedykuję pieprzonemu cke, dzięki któremu w środę będę w domu po godzinie 17.
R.I.P. maturzyści...
Jednak udało się napisać, ale przezornie informuję, że za tydzień ( o ile przeżyję), w sobotę ze względy na matury rozdział może się nie pojawić.
Ten natomiast dedykuję pieprzonemu cke, dzięki któremu w środę będę w domu po godzinie 17.
R.I.P. maturzyści...