Strony

sobota, 19 marca 2016

Rozdział 11

   Siedziałam wygodnie, rozłożona na kanapie, w pełni zadowolona z przebiegu dnia. Miałam wolne w pracy, w związku z czym mogłam pozwolić sobie na obijanie. Jednak mój spokój został zakłócony przez pewnego osobnika, który wtargnął do mieszkania, zaznaczając swoją obecność przez trzaśnięcie drzwiami. Wychyliłam się nieznacznie, aby sprawdzić co nim kierowało. Minę miał nie za ciekawą. Zrzucił torbę z ramienia na środku korytarza i nie ściągając kurtki zamknął się w swojej sypialni. Po chwili słychać było tylko upadające ciało na łóżko. Zdziwiona tym zachowaniem, poszłam sprawdzić co się właściwie takiego stało. Właściwie to do ruszenia tyłka z miękkiego siedzonka, zmusiła mnie moja wścibskość i chęć wiedzenia wszystkiego.
- Artur?- zapukałam, a po kilku sekundach kiedy nie odpowiadał uchyliłam lekko drzwi. Jego zwłoki zajmowały cały materac.- Co ci jest?
- Kobieto, daj żyć- mruknął. Inni by odpuścili, ale ja nawet w perspektywie czyhającego niebezpieczeństwa parłam naprzód.
- Powiedz mi!- zażądałam, siadając obok niego.
- Miałam na treningu zajebisty wycisk jako jedyny z całej drużyny. A dlaczego? Bo zaspałem!- mówił coraz głośniej, a ja kuliłam się w sobie, spodziewając się jaka będzie dalsza puenta.- A dlaczego zaspałem?! Bo komuś się zachciało spaghetti, po które jeździłem do 4 rano i ten ktoś i tak go nie zjadł! Więc ciesz się kobieto, że jestem tak wykończony, bo inaczej nie chcesz wiedzieć co bym z tobą zrobił!
- Arturek!- sprzeciwiłam się.- No nie obrażaj się- dźgnęłam go palcem, ale nie zareagował.- Arturek- pisnęłam i położyłam się na jego plecach, właściwie się do niego tuląc.- No, przepraszam no. Ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że chciałam po ten sos iść sama i cichaczem wymknąć się z domu, a ty mnie zatrzymałeś i kazałeś się zabrać więc nie możesz być zły!
- Nieważne. Nie mam siły się mścić- powiedział, a ja zadowolona z działającej taktyki " na ofiarę" chciałam wyjść, ale uniemożliwił mi to, przytrzymując ręce.- Nie idź- poprosił.- Plecy mnie mniej bolą jak tak leżysz- wytłumaczył się. Uśmiechnęłam się pod nosem i poczułam rozlewające się ciepło w klatce piersiowej. Grunt, że już się nie gniewał.

- Tośka potrzebuje cię tu!- krzyczał jeden kucharz. Otarłam pot z czoła i przewróciłam z niedowierzaniem oczami. Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiego ruchu. Miałam pomagać wszędzie, nie wyrabiałam się z niczym i na dodatek od samego rana nie czułam się najlepiej.
- Nie roztroję się!- warknęłam.
- Kochana moja, musisz!- zaśmiał się Henio.- Tak właśnie funkcjonuje ten świat.
- Nie gadamy, pracujemy! Tośka! Tośka?- szef kuchni, spojrzał na mnie, trzymającą się kurczowo blatu. Zrobiło mi się niewiarygodnie słabo. - Wszystko gra?
- Tak, tak! Już się biorę do pracy- powiedziałam bez większego przekonania.
- Idź odpocząć, a najlepiej zadzwoń po tego swojego, żeby zabrał cię do lekarza.
- O esu! Nie ma takiej potrzeby!
- Henio- szef kuchni kiwnął na swojego podwładnego głową, a ten przytaknął i zniknął na kilka minut. Powinno to wzbudzić moje podejrzenia, ale nieświadoma ja dalej sobie pracowałam.
- Może napij się czegoś? Ziółek albo coś?
- Co żeście się we trzech tak na mnie uwzięli dzisiaj?
- Kochana, ciąża to nie są żarty! Mówią ci to ojcowie!
- Jeszcze ciebie tutaj brakowało- powiedziałam do kelnera, który dopiero wszedł do kuchni.
Po powrocie Henia każdy zajął się swoim zakresem obowiązków i byłam pewna, że po prostu sobie odpuścili. Oczywiście jak się potem okazało byłam w wielkim błędzie. Zrozumiałam to, kiedy w drzwiach zobaczyłam Szalpuka, przyprowadzonego przez Igora.
- Zbieraj się- wręcz rozkazał.
- Co ty tu robisz? Nie widzisz, że jestem w tak jakby pracy?
- Widzę, że jesteś tak jakby w pracy i wiem, że tak jakby coś jest z tobą nie tak. Bierz rzeczy jedziemy do lekarza.
- W ogóle skąd ty...- nie dokończyłam pytania, gdyż w głowie znalazłam odpowiedź. Odwróciłam się w stronę głównego podejrzanego, świdrując go nienawistnym spojrzeniem.- Henryk!- syknęłam.
- Co ty się tak dzisiaj drzesz?- zaśmiał się.
- Spokojnie, idzie się przyzwyczaić- wzruszył ramionami Artur.
- Ja mu kazałem. Masz iść do lekarza- oznajmił mój szef. Co mi pozostało? Strzelić focha i pójść po rzeczy.

- Pani Antonino!- zaczęła lekarka.- Dobrze, że robiliśmy niedawno badania krwi i mam wyniki! No pani po prostu o siebie nie dba! Czy pani nie rozumie, że odżywianie się, odpoczynek jest bardzo ważne podczas ciąży? Wypisuję L4.
- Ale...
- Żadnego "ale". A pan przypilnuje, żeby dzisiaj po przyjściu do domu po prostu leżała- zwróciła się do siatkarza, który patrzył na mnie z miną " a nie mówiłem?". Miałam dość na samą myśl o wykładzie, który mnie czeka, gdy tylko wyjdę z gabinetu doktorki.
- A mówiłem, że ostatnio gorzej wyglądasz? Mówiłem? Mówiłem. A mówiłem, żebyś nie jadła tych wszystkich fast foodów bo to ci zaszkodzi? Mówiłem? Mówiłem!
- Esu... Dobra... Nie krzycz na mnie bo się denerwuje!- wykorzystałam swoje położenie, co poskutkowało, gdyż chciał mnie zripostować, ale jedyne co zrobił to zacisnął usta. Dalszą drogę przebyliśmy w milczeniu. Po przekroczeniu progu zostałam oddelegowana do leżenia pod kocem przed telewizorem. Niby, kiedy nie musisz nic robić, to należałoby się cieszyć. Jednak ja nie patrzyłam na tą sprawę pod kątem, że mi nie wolno nigdzie się ruszyć.
- Arturek, ale przecież ja się tu zanudzę na śmierć!- poskarżyłam się.
- No to się zanudzimy- powiedział lekceważąco, stawiając na stole kubek z herbatą.
- Zanudzimy?
- No, jak mus to mus- wzruszył ramionami.
- Akurat- prychnęłam.- Nie udawaj, że siedzenie przy tak ważnej osobistości cię nie cieszy.
- Ważna osobistości, co oglądamy?
- Bajkę!- zaklaskałam w dłonie jak małe dziecko.
- Bajkę?- zdziwił się.
- No co się patrzysz tak na mnie?
- Lubisz oglądać bajki?
- Tak! Wiem, wie, jestem dorosłą kobietą i bla bla bla, ale bajki są super i zawsze mają mądre przesłania i kończą się istotną puentą- broniłam się.
- Zgadzam się. Też je lubię oglądać- oświadczył, drapiąc się po głowie.
- Jak to?
- No normalnie! Nawet nie wiesz jak się z tym kryłem, żebyś nie widziała!
- Czyli, co? Bajka?
- Bajka!- zgodził się.- A widziałaś...- i tak zaczęła się nasza wielogodzinna konwersacja na temat wspaniałego świata bajek. Kto by pomyślał, że dogadamy się w jakiejś kwestii. Zrobiliśmy sobie mały maraton, który skończył się zdecydowanie za szybko. Szalpuk poszedł pod prysznic, gdyż wcześnie rano razem z drużyną ruszali na mecz wyjazdowy.

- Nie wiesz, gdzie moja torba?-spytał się rankiem, pokazując się bez koszulki. Nie wytrzymałam. Naprawdę jak na siebie i swoje możliwości, a także charakter bardzo długo powstrzymałam się bez komentarza.
- Czy ty musisz mi to robić?
- Ale co?- powiedział zdezorientowany.
- Paradować taki nagusieńki!
- Nie jestem nagusieńki.
- Ale bez koszulki! I ja ci chciała tylko przypomnieć, że jestem w ciąży!- uderzyłam ręką o szafkę.
- A co to  ma do rzeczy?- spytał jawnie się ze mnie naśmiewając.
- A to, że kobiety w ciąży są napalone jak ruski czołg więc jeśli nie przestaniesz uwydatniać rano i wieczorem tych mięśni to kiedyś na serio nie wytrzymam i się na ciebie rzucę! A torbę masz za szafą w salonie!- warknęłam.
- Dobra, dobra! Przekonałaś mnie! Już zakładam!- jak powiedział tak zrobił. I nieoczekiwanie znalazł się blisko mnie, dłonie kładąc na blacie, zagradzając mi w ten sposób drogę ucieczki.- Przecież nie chcemy, żebyś się na mnie rzuciła- nachylił się nade mną, unieruchamiając mnie swoim spojrzeniem.- Jeszcze, by nas czekała jakaś niezapomniana noc. A nie chcemy tego, prawda?- zapytał. Założył mi pasmo włosów za ucho, przy okazji pieszcząc delikatnie palcami mój policzek. Nie miałam pojęcia w co się bawił, ale ta gra sparaliżowała nie tyle moje ciało, co moje myśli. Był za blisko. Wystarczyłoby stanąć na palcach, nieco bardziej podnieść głowę... Jednak czekałam na jego ruch choć wszystkie zmysły były nastawione na jedno...- Do zobaczenia za dwa dni- pożegnał się i po chwili go nie było w mieszkaniu. Zostawił mnie samą z przyspieszonym oddechem i mocno bijącym sercem, zastanawiając się co się właściwie takiego stało.

***
Możliwe, że moja "kariera" blogowa dobiega końca. Pierwszy raz w życiu istnienie bloga jest pod znakiem zapytania.
Dziękuje za wszystkie nominacje do LA. Odpowiem na pytania, kiedy tylko znajdę czas :)

15 komentarzy:

  1. ŚWIETNY ROZDZIAŁ, ŚWIETNY BLOG I W OGÓLE WSZYSTKO!!! Czytanie twoich rozdziałów to czysta przyjemność :D A jeżeli chodzi o twoją 'karierę' to ja jestem zdecydowanym przeciwnikiem jeżeli chodzi o jej zakończenie, jestem na NIE :D A tak serio to powodzenia w uczeniu się i życzę dobrych wyników na maturze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział! Życzę bardzo dużo weny. Mam nadzieję, że jeszcze dłuuugo z nami będziesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Błagam nie ! Nie kończ kariery blogowej! Uwielbiam twoje blogi pomimo, że nie komentuje czytałam wszystkie :) I błagam nie kończ! Historię Toski i Arturka czytam z zapartym tchem. Za każdym razem czekam na sobotę, a jak już jest ten dzień to czekam jak na szpilkach aż w końcu będzie rozdział. Wiem jak ciężko jest w klasie maturalnej bo sama w niej jestem. Mam nadzieję,że nie zakonczysz pisania. Ja obiecuję, poprawę i będę komentować :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż mi samej serce w ostatniej scenie przyspieszyło. Widać wspólne mieszkanie ich zbliża. Niby się kłócą, drą, droczą, ale widać też, że zaczyna im na sobie zależeć. Coś z tego będzie i połączy ich nie tylko dziecko ;)
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Genialny *.*
    Jak ja czekałam na taką scenę! Kobieto dlaczego on jej nie pocałował? :D Mój to zrobić i wyjść no ^^ Widocznie wspólne mieszkanie pod jednym dachem ich zbliża ;3 Mam nadzieję, że ich relacja bardzieh rozkwitnie ^^
    Ani się waż kończyć tego bloga -,- Ja rozumiem maturę, ale czas dla orzyjemności też musi być ;)
    Pozdrawiam i weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To jest genialne! Już nie mogę się doczekać kolejnego! /Paula :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do Liebster Award :) więcej na ten temat znajdziesz tutaj -> http://odnalezc-siebie-w-tobie.blogspot.com/p/libster-aword.html :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dobra, nadrobiłam. I to jest genialne! ( I nie chodzi o to, że mam fazę na Szalpuka, wcale nie chodzi o to). I ja czekam na jakąś romantyczną scenę i takie tam. :)
    I jakie kończę, no jakie? Ja się pytam? I nie tylko ja.
    Buziaki ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Co?! Kariera blogowa dobiega końca?!?!?! Ja się pytam co to ma znaczyć?!?!

    OdpowiedzUsuń
  10. Tylko nie zostawiaj nas tak bez zakończenia, zła kobieto!
    Nie no, tak na serio, to nie wiem, z jakich powodów twoja blogowa kariera stoi pod znakiem zapytania, ale trzymaj się tam mocno i nie puszczaj, nawet jeśli by ci grozili. ;) Cokolwiek by nie było, dasz sobie radę. ;)

    Niech ciążowe humorki Tośki w końcu się na coś przydadzą. Może by tak zakończyły męczarnie swojej właścicielki(?) i w końcu zakończyły to napięcie między nią i Szalupą? Wystarczy tylko wybuchnąć w odpowiednim momencie i Tośka się pięknie na Artura rzuci. ;D To dobry plan. ;D
    Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  11. Hej :)
    przepraszam, że jestem dopiero teraz ale miałam małe problemy z internetem i musiałam czytać rozdziały na telefonie dzięki internetowi z pakietu :D Troszkę ciężko mi tam komentować, ale na szczęście już mi internet działa i powróciłam :D
    Nie wiem co mam dokładnie napisać bo już rozdział czytałam jakiś czas temu, ale pamiętam że bardzo mi się podobał :D
    Tak więc przepraszam ale dzisiaj nie będę komentować tak jak ostatnio :( W następnym się rozpiszę! :D
    I aaa może ci powiem :P Byłam na meczu Resovii z Czarnymi i było super <3 I mam zdjęcie z Aleksandrem Śliwką i Arturem! :D Tylko że z Arturkiem za bardzo nie wyszło :( Ale cieszę się że miałam okazję go zobaczyć poprosić o autograf, i powiem ci że on jest taki miły <3
    Także, wesołych świąt i czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział :) Kiedy możemy się go spodziewać? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. na 99,99% jutro :) zawsze rozdziały są w soboty, a nie daje 100% pewności od wypadku, gdyby coś się stało ;)

      Usuń